Było już slow food, slow life czy slow city, a teraz filozofia niespieszenia się została przeniesiona na grunt motoryzacji. O co dokładnie chodzi i na czym to polega?
Slow driving to najprościej rzecz ujmując jazda bez konkretnego celu. Chodzi o czerpanie przyjemności z jazdy samej w sobie, a nie tylko przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Ta filozofia jazdy narodziła się w Stanach Zjednoczonych i cieszy się tam ogromną popularnością. Jest to odpowiedź na coraz szybsze tempo życia i wszystkie negatywne tego konsekwencje. Szybko trend ten zaczął obejmować również inne państwa, w tym Polskę. Na czym dokładnie polega? Osoby propagujące ideę slow drivingu wsiadają w samochód i po prostu jadą przed siebie. Nie ma tutaj wcześniej obranej trasy, dokładnego czasu przeznaczonego na podróż czy listy rzeczy do zobaczenia. W czasie jazdy kierowca unika głównych tras, a wybiera lokalne i mało uczęszczane drogi. Wszystko po to, by odkrywać nieznane miejsca i krajobrazy, których trudno szukać w przewodnikach. Postoje po drodze są wszędzie tam, gdzie coś przykuje uwagę lub zaciekawi podróżujących. Po drodze można nie tylko zobaczyć nowe i niezwykłe miejsca, ale również spróbować kuchni w lokalnych restauracjach czy porozmawiać z napotkanymi podczas jazdy ludźmi. Bez pośpiechu, bez planu, bez konkretnego celu… Brzmi wspaniale, czyż nie? Slow driving to wspaniała propozycja na weekendowe wyjazdy. Pozwala odpocząć i zregenerować siły po ciężkim tygodniu pracy i podtrzymywać zdrowe relacje z bliskimi osobami.
Ta filozofia podróżowania z pewnością szybko znajdzie wielu nowych entuzjastów w Polsce. Może w nadchodzący właśnie weekend warto sprawdzić samemu czy slow driving jest dla nas. Wystarczy tylko wsiąść do auta i wyruszyć przed siebie.